Jhumpa Lahiri: Teraz bardzo ważne jest, aby myśleć inaczej o tożsamości i nie skupiać się na niej
Nagrodzony nagrodą Pulitzera pisarz Jhumpa Lahiri o zawiłościach tożsamości, naturze sławy, idei domu i dlaczego tłumaczenie własnej pracy może być samotnym ćwiczeniem

JEJ POSZUKIWANIE języka włoskiego — przygoda, którą rozpoczęła w 2012 roku, przenosząc się na kilka lat do Rzymu, aby odkryć język i kulturę, które od dawna ją fascynowały — była transformacyjną podróżą dla pisarza, laureata nagrody Pulitzera, Jhumpy Lahiri. Metamorfoza pojawia się również w jej twórczości, prowadząc ją i jej czytelników do nowych odkryć w formie i treści. Lahiri, która niedawno przetłumaczyła swoją pierwszą powieść we włoskim Dove Mi Trovo (2018) na angielski jako Whereabouts (Penguin Hamish Hamilton, Rs 499) — rozmyślania na temat przebiegu samotności odwzorowanego na przestrzeni ponad roku — pracuje nad tłumaczeniami, esejami, a ostatnio poezja.
W tym wywiadzie wideo z Uniwersytetu Princeton w Stanach Zjednoczonych, gdzie 53-latek jest dyrektorem i profesorem kreatywnego pisania, Lahiri mówi o znaczeniu samotności w życiu pisarza, znalezieniu poczucia domu we Włoszech i intelektualnym pożywieniu, które tłumaczenie jej na to pozwala.
Zredagowane fragmenty:
W przeciwieństwie do żadnej z twoich poprzednich bohaterek, twoja anonimowa narratorka w Whereabouts jest wolna od jakiejkolwiek definiującej historii kultury. Czy to pozwoliło ci na większą swobodę eksperymentowania z jej głosem?
Książka została napisana w Rzymie, kiedy mieszkałem tam jeszcze do sierpnia 2015 roku. Przez całą zimę, wiosnę, lato najpierw eksplorowałem tę postać, a potem wracałem do niej, gdy wracałem do miasta. Myślę, że może to dać czytelnikowi większą swobodę myślenia o niej i zastanowienia się, co to znaczy nazywać kogoś Włochem lub Amerykaninem, czy jakiejkolwiek narodowości. Odebranie takich etykietek może być interesującym sposobem podejścia do postaci i podejścia do tego, jak myślimy o sobie nawzajem i o sobie.
W którym momencie zdałeś sobie sprawę, że będzie to rozważanie na temat samotności kobiety w średnim wieku introspekcji swojego życia, co jest
nie do końca powszechne w literaturze w języku angielskim?
Naprawdę nie wiem. Istnieje wiele rodzajów literatury introspekcyjnej i narracji pierwszoosobowych. Nigdy wcześniej nie napisałem powieści w pierwszej osobie. Byłem więc ciekaw, dokąd to może pójść. Każda narracja pierwszoosobowa może być bardzo odkrywcza, bardzo wewnętrzna, a to jest powieść wewnętrzna, choć nie
całkowicie.
Jaki jest stosunek pisarza do samotności?
Jest niezbędny w każdej sztuce, każdej kreatywności. Ale myślę, że to musi być skomplikowane przez interakcje. Świat, który znasz, w pewnym sensie zakłóca i inspiruje to, co może się wydarzyć w tej samotnej przestrzeni, ale każdy pisarz musi mieć dość solidny związek z tym, co niesie ze sobą samotność, ponieważ jest to jedyny sposób, w jaki można pisać.
Więc kiedy piszesz fikcję, czy odkrywasz, dokąd cię to zaprowadzi podczas pisania?
Tak, głównie to robię.
Czy to się zmienia wraz z literaturą faktu i czy widzisz, że piszesz więcej literatury faktu po In Other Words (2015), twoim pierwszym zbiorze esejów, w których odkrywasz swoją skomplikowaną relację z językami, w których dorastałeś?
Innymi słowy była to seria medytacji, nad którą pracowałem przez cały czas. Nagle tak głęboko zagłębiłem się w włoski — to był wyjątkowy projekt. Pisałem je dla tygodnika we Włoszech. Wiesz, prowadziłem pamiętnik przez wiele lat, jestem przyzwyczajony do mówienia do siebie, pisania do siebie. Robię to od dziesięcioleci. Ogromna większość tego pisma nigdy nie była widziana, nigdy nie czytana. To część mojego sposobu myślenia. W tej książce próbowałem dowiedzieć się, dlaczego i jak pisałem, a także o języku, głównym narzędziu pisarza. Ale fikcja jest zupełnie inna. Właśnie nad tym pracuję. Bardzo lubię osobiste eseje. Myślę, że mogą być bardzo interesujące i potężne. Podziwiam wielu autorów, którzy piszą w bardzo osobistym tonie, więc nie wiem. Może w końcu pojawi się jakaś inna książka non-fiction. Ale w tej chwili nie ma takiego.
W książce tej pisałeś obszernie o swoim związku z językiem włoskim io tym, jak zrodził się on z poczucia lingwistycznego odstania, z „pustki pochodzenia”. Jaki masz teraz związek z tymi trzema językami — angielskim, językiem, w którym dorastałeś, ojczystym językiem bengalskim i włoskim?
To zależy od tego, co robię. Czuję, że myśl i ekspresja są zjednoczone, są zakorzenione we wszystkim, co się robi lub mówi. Tak więc każdy z języków ugruntowuje mnie w inny sposób i każdy z nich też w pewien sposób mnie niepokoi. Tak było zawsze. Zmieniają się proporcje. Przez długi czas nie było włoskiego, a teraz jest. Teraz cały krajobraz się zmienił — jest trzeci język i jest bardzo uziemiający. To też inne miejsce, inny język. Każdy z języków pozostaje innym językiem, a także pozostaje w dużej mierze częścią istoty tego, kim jestem.

Od kilku lat tłumaczysz teksty włoskie na język angielski. Jak to było przetłumaczyć własną książkę?
Tak naprawdę miałem tylko to jedno doświadczenie, tłumaczenia siebie. Mogę powiedzieć, że nie jest to tak satysfakcjonujące, ponieważ czuję, że nie interesuje mnie własna praca. Interesuję się twórczością innych ludzi (m.in. Lahiri był redaktorem The Penguin Book of Italian Short Stories, 2019, a niedawno otrzymał Nagrodę Johna Florio za przetłumaczenie powieści włoskiego autora Domenico Starnone’a z 2016 roku, Trick, na angielskiego), abym mógł się od nich uczyć i czerpać z nich inspirację. To pożywienie z zewnątrz. Jako czytelnik nie mam do tego takiego związku (moja praca), ponieważ ją stworzyłem. Po prostu mam do tego stosunek twórcy. Czuję, że to, czego brakuje, kiedy tłumaczysz siebie, to poczucie cichej współpracy. Kiedy tłumaczę innego autora, żywego lub martwego, ma się wrażenie, że dwóch pisarzy spotyka się razem. Zadaję sobie pytanie: „Jak on lub ona chciałby, żeby to brzmiało po angielsku?” I czuję, że w pewnym sensie komunikuję się z innym pisarzem. Nie czuję tego, kiedy sam tłumaczę. Jest o wiele bardziej samotny.
Czy zauważyłeś w swoim pisaniu rzeczy, których być może nie zauważyłbyś inaczej?
Oczywiście! Tłumacz zna tekst lepiej niż autor, lepiej niż jakikolwiek czytelnik. Masz związek z pracą, która w pewnym sensie wykracza poza to, ponieważ czytasz ten tekst 25, 35, 55 razy, patrzysz na niego i ważysz każde zdanie, każde słowo w sposób, którego autor nie musi robić . Wiem o tym, ponieważ napisałem własną pracę i tłumaczyłem prace innych ludzi, a teraz tłumaczyłem swoją własną pracę. Tłumaczenie jest niezwykle pouczające, ponieważ daje dostęp do tekstu, którego nie masz w inny sposób. Musisz odtworzyć każdy jego fragment, który wnika w ciebie w sposób, na jaki nie pozwala żadna inna forma zaangażowania w tekst.
Nawet jeśli twój narrator nie podróżuje dużo, Whereabouts można również czytać jako powieść o miejscach. Czy ostatni rok z pandemia zmieniła sposób, w jaki patrzysz na podróże lub miejsca?
Uświadomiło mi to moje miejsce w tej chwili, w którym jestem. I (to) sprawiło, że tęskniłem za innymi miejscami – chcąc być w pewnych innych miejscach, czasami naprawdę w każdym innym miejscu. Ponieważ pandemia wpłynęła na cały nasz świat i ponieważ w różnych częściach świata, w których czuję głębokie więzi i połączenia, było bardzo źle, w pewnym sensie poczułam się bliżej innych miejsc niż normalnie. Jest tak wiele zaniepokojenia tym, co się dzieje, na przykład w Indiach, we Włoszech rok temu lub w Nowym Jorku. Nie byłem w tych trzech miejscach, kiedy było naprawdę źle. Tak więc myślenie o tych miejscach, w których mam więzi, martwienie się o ludzi, którzy tam są i nie mogą iść, było bardzo intensywne.
Czy podróżowałeś od czasu zniesienia blokady w USA?
Czasami nie jestem pewien, kiedy blokada została zniesiona. Ale nie, mam. Od marca 2020 roku wróciłem do Włoch w pewnym momencie. Kilka razy odwiedziłem moich rodziców na Rhode Island, a ostatnio byłem kilka razy w Nowym Jorku. Ale z jednej strony mogę policzyć, naprawdę, czasy, w których opuściłem Princeton. Dosłownie pięć wyjazdów przez cały rok.
Jak poradziłeś sobie z pandemią?
Czytałam, pisałam i byłam wdzięczna ludziom w moim życiu.
Jako osoba, która zastanawiała się nad tożsamością i przynależnością w swojej pracy, jak patrzysz na rosnącą falę nacjonalistycznej polityki na całym świecie, tendencję do ustalania tożsamości na podstawie języka, religii lub innych podobnych wskaźników?
W ogóle nie mogę się do tego odnieść. To naprawdę niebezpieczna rzecz. Myślę, że bardzo ważne jest teraz, zwłaszcza, aby inaczej myśleć o tożsamości i nie skupiać się na niej i nie czuć, że jest to w pewnym sensie siła napędowa i definiująca ludzi.
Na przykład w tej książce wiele osób chce wiedzieć, skąd pochodzi ta kobieta. Zawsze mnie interesuje, gdy pojawiają się te pytania. Ludzie będą
powiedz: Och, ona jest Romanem. Ale co to znaczy? Co to może oznaczać?
Tożsamość to taka otwarta sprawa. To coś, co zostało stworzone, coś, co się przystosowuje, coś, co się zmienia. Wiem o tym, ponieważ doświadczyłem tego jako dziecko imigrantów, których tożsamość ulega przemianie; zmieniła się moja własna tożsamość; tożsamości moich dzieci są bardzo mieszane i skomplikowane (Lahiri i jej mąż Alberto Vourvoulias mają dwoje dzieci Octavio Vourvoulias i Noor Lahiri Vourvoulias), delikatnie mówiąc. Myślę, że tak jest w przypadku wielu osób. Wprawia mnie w zakłopotanie, że ludzie są tak zakorzenieni, jeśli chodzi o to, kim myślą, że są, skąd myślą, że są, w tym przywiązaniu do miejsca i idei tożsamości narodowej. Może dlatego, że nigdy tego nie doświadczyłem, nigdy w życiu nie czułem żadnej tożsamości narodowej. Tak więc kwestionuję te rzeczy bardzo i staram się je kwestionować w mojej pracy na różne sposoby.
Czy jest miejsce, w którym czujesz się najlepiej?
Kocham Rzym. Uwielbiam jeździć do Rzymu i być w Rzymie. To dało mi intensywne poczucie bycia w domu. Ale myślę, że w końcu dom to uczucie. Nie ma na świecie automatycznego miejsca, w którym, jeśli tam jestem, będę w domu. Mamy miejsca, do których naturalnie skłaniamy się i chcemy być w których czujemy się dobrze. Dusza reaguje na różne rodzaje otoczenia. W bibliotece zawsze czuję się jak w domu. Zawsze czuję się jak w domu, gdy jestem nad morzem; kiedy mam pod ręką moje książki. Czuję się jak w domu z moją rodziną; wokół pewnych przyjaciół. Ale jako miasto, jako rzeczywiste miejsce na kuli ziemskiej, jeśli miałbym go przypiąć, uwielbiam uczucie bycia w Rzymie, kiedy żyję swoim rzymskim życiem. Czuję się tam bardzo uziemiony i jak w domu.
Ale wiesz, nie sądzę, żeby ograniczać się do powiedzenia, że w następnym miejscu czuję się jak w domu. Widziałem i obserwowałem, jak bolesne jest to dla ludzi, zwłaszcza dla imigrantów, którzy myślą: „No cóż, dom oznacza to miejsce, a więc to miejsce nie może być domem.” Co to znaczy, że nagle to inne miejsce staje się domem ? Czy zdradzam wszystkich? Czy zdradzam swoje pochodzenie? Czy zdradzam swoją rodzinę? To może prowadzić do tylu udręki. Ważne jest, aby ponownie przyjrzeć się tej idei domu, ponieważ dom jest bardzo związany z tą ideą tożsamości.
Kiedy teraz spoglądasz wstecz, czy myślisz, że byłeś przygotowany na sławę, która przyszła wraz z twoją pierwszą książką, The Interpreter of Maladies?
Nikt nie był przygotowany na sukces tej książki. W ogóle nikogo. (pauza) Nie wiem. To właśnie się stało. To było jak uderzenie pioruna, ale piorun pozytywny, piorun, który cię nie zabije. Ale stało się, kiedy to się stało. Przyznałem, że to się stało, poszedłem dalej i zrobiłem to, co miałem do zrobienia — po prostu kontynuowałem pracę. Sukces tak naprawdę nie ma nic wspólnego z tym, co będzie dalej. Jeśli już, to może ci przeszkadzać, komplikować sprawy. Więc starałem się po prostu odłożyć to na bok. Sława jest pojęciem bardzo względnym, zwłaszcza dla pisarzy, ponieważ przez większość mojego życia żyję jak każdy inny. Tyle, że są bardzo precyzyjne momenty, w których zdaję sobie sprawę, że ktoś chce przeprowadzić ze mną wywiad, albo w gazecie jest moje zdjęcie, albo pójdę na imprezę i będą ludzie, którzy przyszli, wyrywając sobie czas ze swojego życia, aby usłyszeć coś, co mam do powiedzenia. Rozumiem więc, że ta osoba tam jest, że ta osoba jest częścią tego, kim jestem, ale ona jest tylko maleńką częścią tego, kim jestem. Główna część tego, kim jestem, to zupełnie inna osoba. W tym sensie to trochę tak, jakbym musiał oddzielić części siebie, które napisały Dove Mi Trovo po włosku, a potem Whereabouts po angielsku. To dwie różne osoby, ale to ta sama osoba. Podobnie osoba, która jest „sławna”, jest tylko tą jedną wersją mnie i myślę o tej osobie jako o odległym satelicie mojej codziennej rzeczywistości, która jest całkiem zwyczajna.
Czym różni się Jhumpa Lahiri od pisarza?
Pisarz to osoba, którą jestem, i piszę, czytam i wykonuję swoją pracę. A wtedy osoba, którą widzą inni ludzie, jest kimś innym. Nie wiem, kim naprawdę jest ta osoba.
Czy jest jakaś rutyna w pisaniu?
Zmieniało się to przez całe moje życie — moje życie miało tak wiele różnych faz i różnych zestawów obowiązków. Nie pisałem od miesięcy, ponieważ jestem profesorem w Princeton i jestem w trakcie nauczania, poprawiania prac studenckich i udzielania wywiadów do tej nowej książki. Pewnie przez wiele miesięcy sam nic nie napiszę. Ale jestem też w trakcie pracy nad innymi książkami, poprawiania rzeczy i przygotowywania innych książek do publikacji.
Więc to się naprawdę zmieniło. Kiedyś miałam małe dzieci, teraz moje dzieci są starsze. Bardzo rzadko miałam swobodę decydowania o tym, jak ustawić swoją rutynę pisania. Może raz w życiu, w pewnym momencie, miałam stypendium na siedem miesięcy, nie miałam pracy i nie miałam dzieci. I tak w tym momencie, przez te siedem miesięcy, starałem się wstawać i pisać rano do obiadu, ale czasem nawet później. Mieszkałem wtedy sam.
Myślę, że najważniejsza jest jakaś więź z ideą, z przestrzenią pisania. Dla mnie ma to głównie związek z czytaniem. Bardzo ważne jest dla mnie codzienne czytanie. Piszę w swoim pamiętniku, czasami wychodzę na tygodnie i tygodnie i po prostu piszę zdanie i to wszystko, co piszę. Potem są chwile, w których jest spokojniej, mniej obowiązków i jestem w stanie pisać bardziej regularnie. Teraz, gdy mam tu tę pracę, zwykle piszę, kiedy jadę do Włoch. Więc piszę latem. Ostatnim razem, kiedy naprawdę napisałem coś świeżego, cokolwiek surowego było zeszłego lata. Od tego czasu po prostu tłumaczę, nauczam, pracuję nad kilkoma esejami, takimi rzeczami.
Wierzę, że też piszesz wiersze po włosku?
Tak, napisałem tomik wierszy po włosku i ukażą się w przyszłym miesiącu. Poezja ma swój własny język. To jest jak język w języku.
A przedtem dosłownie, nawet nie prywatnie, pisałem wiersze. To coś, co odwiedziło mnie przez włoski. To wiersze, które mnie zabrały
z powrotem do Indii, z powrotem do mojego dzieciństwa, z powrotem do wszelkiego rodzaju doświadczeń. Więc ta książka była ciekawą podróżą.
Podziel Się Z Przyjaciółmi: